Ewa i Tadeusz Andruchów

Ewa Andruchów (Foto: Monika Sokól-Rudowska/OAM)Ewa Andruchów urodziła się 1943 roku we Wkrze niedaleko Glinojecka. Skończyła inżynierię sanitarną na Politechnice Wrocławskiej. Po studiach podjęła pracę we wrocławskim Sanepidzie, w którym pracowała aż do wyjazdu do Norwegii. Po przyjeździe znalazła zatrudnienie w Folkehelseinstitutt - norweskim odpowiedniku polskiego Sanepidu. Ewa zajmowała się głównie problemami zanieczyszczeń w wodzie i w powietrzu.

Tadeusz Andruchów (Foto: Monika Sokól-Rudowska/OAM)Tadeusz Andruchów urodził się w 1940 roku w okolicach Czortkowa, w województwie tarnopolskim, obecnie Ukraina. Ojca wzięto do armii i matka wraz z małym Tadeuszem musiała sama stawić czoło zawierusze wojennej. Po zakończeniu wojny w 1945 roku postanowiono, że ta część Polski stanie się Republiką Ukraińską. To spowodowało, że wielu Polaków wyjechało, chcąc rozpocząć nowe życie na zachodzie Polski. Była między nimi także rodzina Tadeusza, która osiedliła się w okolicach Legnicy. Tadeusz studiował na wydziale mechanicznym Politechniki Śląskiej. Po studiach pracował w biurze projektowym zajmującym się projektowaniem statków.

Ewa i Tadeusz mają dwójkę dzieci, z którymi przyjechali do Norwegii. Syn miał wtedy 17 lat, a córka 10.

Ewa i Tadeusz aktywnie działali w NSZZ Solidarność. Ewa pomagała drukować i kolportować ulotki i różnego rodzaju pisma opozycyjne, natomiast Tadeusz należał do zarządu Solidarności w swoim zakładzie, był także odpowiedzialny za kontakty z innymi zakładami i organizacjami w ramach Struktur Poziomych. Po ogłoszeniu stanu wojennego w Polsce Tadeusz postanowił udokumentować fotograficznie sytuację strajkujących we Wrocławiu zakładów. Został zatrzymany przez Służby Bezpieczeństwa i przewieziony na komendę milicji, skąd po przesłuchaniu odesłano go do więzienia na ul. Kleczkowskiej, gdzie odsiadywali wyroki zwykli więźniowie. Tadeusz przebywał tam do Wigilii 1981 roku, gdy tego właśnie dnia wysłano go do więzienia w Nysie Kłodzkiej, które przystosowano na potrzeby internowania. Panowały tam dużo lepsze warunki – można było wychodzić z cel i bez przeszkód kontaktować się z innymi internowanymi. W drugiej połowie stycznia Tadeusz wraz z innymi zostali zwolnieni.
Dla Ewy zatrzymanie Tadeusza było zaskoczeniem. Gdy wieczorem nie wrócił po pracy, a koledzy nie wiedzieli nic na jego temat, zaczęła szukać go w szpitalach. Gdy nie znalazła go, udała się na komendę milicji, gdzie poinformowano ją o zatrzymaniu męża. W pracy Ewa otrzymała pełne wsparcie od swoich kolegów – robiono składki pieniężne, by jej pomóc, organizowano paczki żywnościowe dla niej i dla jej męża w więzieniu. Ewa podkreśla, że spotkała się z niezwykłą sympatią i solidarnością ludzi. Tadeusz uważa, że słowo ”solidarni” miało wtedy swoją prawdziwa wartość, gdy społeczeństwo solidarnie stało po jednej stronie, a rząd, milicja, służby bezpieczeństwa po przeciwnej. Ten podział był bardzo wyraźny. Po internowaniu Tadeusz nie został zwolniony ze swojego zakładu pracy, jednak służby bezpieczeństwa wywierały naciski na jego pracodawcę. Efektem tego było przeniesienie się Tadeusza do Zakładu Usług Wysokościowych, w którym 85% zatrudnionych to były osoby wcześniej internowane.

Ewa Andruchów i Monika Jurgo-Puszcz (Foto: Monika Sokól-Rudowska/OAM)Bezpośrednim powodem emigracji dla Ewy i Tadeusza była rosnąca frustracja i beznadzieja, jaka panowała w Polsce, brak jakichkolwiek perspektyw na zmiany. Wydawało im się, że nic nie jest w stanie przełamać panującego systemu. Zaczynać życie od nowa w wieku czterdziestu lat było trudną decyzją. Wybrali Norwegię, sugerując się informacjami na jej temat jakie mogli znaleźć w literaturze. Ich prośba o azyl polityczny została błyskawicznie rozpatrzona. Ewa jednak do ostatniej chwili nie była przekonana czy rzeczywiście chce wyjechać. Gdy jednak bardzo szybko dostali paszporty z adnotacją o możliwości przekroczenia granicy tylko raz, ze smutkiem uznała, że ojczyzna rzeczywiście ich nie chce. W 1984 roku wyjechali.

W Norwegii na lotnisku czekała na nich opiekunka, która zabrała ich do mieszkania jakie zostało już wykupione na ich nazwisko. Było w pełni umeblowane z lodówka pełną jedzenia. Na stole stał wazon z kwiatami i kartka „Serdecznie was witamy”. Córka bardzo szybko poszła do szkoły, natomiast syn wraz z rodzicami poszedł najpierw na kurs językowy. Ewa i Tadeusz skontaktowali się z działająca w Norwegii organizacją Polsko-Norweskie Towarzystwo ”Kultura”, gdzie poznali wielu Polaków znajdujących się w podobnej jak oni sytuacji. Starali się także pomóc swoim rodakom w kraju organizując pomoc finansową, a także przedmiotową w postaci papieru do drukarek i powielaczy. W późniejszym okresie w ramach tej pomocy wysyłano do polskich szpitali także wózki inwalidzkie i specjalne łóżka szpitalne.

Zgodnie uważają, że najistotniejsze w procesie emigracji jest znalezienie swojego miejsca w nowym społeczeństwie.