Ewa Mork

Ewa Mork (Foto: Monika Sokol-Rudowska/OAM)Ewa Mork urodziła się w 1955 roku w Bydgoszczy. Studiowała filologię norweską na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Po studiach wróciła do rodzinnego miasta, gdzie pracowała jako nauczycielka norweskiego. Później zatrudniono ją w firmie budowlanej jako tłumacza języka rosyjskiego. Równocześnie pracowała także jako tłumacz przysięgły języka norweskiego.

Rodzice Ewy byli ludźmi wykształconymi, aktywnymi członkami ruchu turystycznego i dbali o to, by córka dobrze nauczyła się języków obcych i miała kontakt ze światem. W wieku 16 lat Ewa spędziła pół roku w Szkocji, a podczas studiów skorzystała z możliwości uczenia się w norweskiej Folkeskole, przy okazji szlifując język.

Ewa dowiedziała się o powstaniu Solidarności podczas pobytu w Norwegii z artykułów w tamtejszej prasie. Po powrocie do Polski zapoznała się dokładniej postulatami tej organizacji. Gdy powstała Solidaność nauczycieli, wstąpiła do związku. Jak sama twierdzi, powodem nie była manifestacja patriotyczna, ale raczej działania pragmatyczne – życie w Polsce dla większości ludzi było trudne i ciężkie, więc należało im pomóc. Sama Ewa popierała głównie postulaty dotyczące cenzury i wolności poruszania się, które uderzały w nią osobiście. Ogłoszenie stanu wojennego było dla niej zupełnym zaskoczeniem, ale nauczona radzić sobie w każdej sytuacji, nie obawiała się zbytnio tej sytuacji.

Ewa, ucząc się w Folkeskole, poznała tam wielu młodzieżowych działaczy związków zawodowych. Toteż Norwegowie organizujący pomoc dla Polski automatycznie uznali ją za najwłaściwszą osobę mogącą pomóc przy odbiorze i dystrybucji transportów z darami wysyłanych z Norwegii. Ewa pomogła rozdystrybuować około 20 transportów, głównie z lekarstwami i różnego rodzaju sprzętem medycznym. Pomogła także przy organizacji sieci wsparcia bezpośredniego, polegająca na tym, że rodzina norweska przesyłała paczki wybranej rodzinie polskiej.

Ewa Mork podczas wywiadu przeprowadzanego przez M. Jurgo-Puszcz i M. Sokol-Rudowska (Foto: Dawid Puszcz)Działalność Ewy nie została niezauważona. W wyniku donosu sąsiadów została wezwana do komisarza wojskowego. Na szczęście dla Ewy wizyta była krótka i nie zakończyła poważniejszymi konsekwencjami. Następnym razem została wezwana przez pracownika wywiadu wojskowego, który podczas kolejnych spotkań usiłował namówić ją do szpiegowania jej norweskich przyjaciół. Ewa prawdopodobnie w tym czasie była inwigilowana i pod stałą obserwacją. W 1984 roku o całej sytuacji dowiedzieli się Norwegowie, z którymi współpracowała i przekonali ją do jak najszybszego przyjazdu do Norwegii pod pretekstem odwiedzin. Po zejściu z promu w Szwecji nieświadomej niebezpieczeństwa Ewie wyjaśniono sytuację i namówiono do ubiegania się o azyl w Norwegii. Ewa, wyjeżdżając z Polski, nie wzięła ze sobą nic poza rzeczami osobistymi. Przez pewien czas mieszkała u swojej przyjaciółki w Oslo. W miarę szybko udało jej się znaleźć pracę w fabryce czekolady. Później kilkukrotnie zmieniała pracę, szukając posady, która sprawiałby jej satysfakcję, aż znalazła ją w Centrum Holokaustu w Oslo.